Witam
Mam na imię Zosia i prawie trzy miesiące temu urodziłam córeczkę. Poród wspominam bardzo dobrze. Cudowne położne, pani doktor oraz obecność męża sprawiły, że ból stawał się bardziej znośny. Chyba nigdy nie zapomnę chwili, gdy położono mi na piersiach malutką dziewczyneczkę, a ona spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi, mądrymi oczkami. Byłam szczęśliwa.
Kilka dni po porodzie nabawiłam się przewlekłego zapalenia piersi i z powodu obrzęku dziecko odmówiło ssania tej piersi. Na domiar złego, okazało się też, że Mała nie przybiera prawidłowo na wadze. Płakałam, próbowałam karmić i twardo mówiłam nie. Przecież Malutka miała zaledwie kilka dni.
Któregoś dnia brat przeszukując Internet natrafił na informacje o "Ośrodku promocji i wspierania karmienia piersią " we Wrocławiu współpracującym z Dolnośląskim Stowarzyszeniem Przyjaznym Matce i Dziecku. Po wyjściu ze szpitala od razu zgłosiłam się do Ośrodka. Tam trafiłam pod opiekę cudownej położnej Pani Bożeny Waluśkiewicz oraz dr Marka Eliasa. Podczas pierwszej wizyty Pani Bożena przede wszystkim pokazała mi jak prawidłowo przystawiać dziecko do piersi (poprzez energiczne "nadziewanie" główki na pierś). I stał się cud - Mała ssała, a mnie po raz pierwszy nic nie bolało! Ponieważ stan zapalny piersi nie ustępował, dr Elias co kilka dni zupełnie bezinteresownie wykonywał USG kontrolując, czy nie zaczyna wytwarzać się ropień (w takim przypadku nacina go bez konieczności hospitalizacji). Zaczęła się ciężka praca.
I tak przez dwa tygodnie zarówno w dzień jak i w nocy. Przyznaję, że bywały chwile, że byłam tak tym wszystkim zmęczona, że chciałam zrezygnować, ale na szczęście mam cudowną rodzinę, która cały czas wspierała moje wysiłki. Poza tym każdy dzień przynosił malutkie zwycięstwa - ja miałam coraz więcej mleka, a Malutka coraz ładniej ssała i zaczęła przybierać na wadze. Po kilkunastu dniach dokarmianie mieszanką przestało być konieczne. Zapalenie piersi również powoli mijało, po kolejnych dwóch tygodniach obrzęk zszedł całkowicie, a mnie pozostało przekonać córeczkę, że mleczko płynie z dwóch piersi.
Teraz Mała ma prawie trzy miesiące, ssie z obu piersi, a ja jestem dumna, że nam się udało i mam zamiar karmić tak długo, jak tylko córeczka będzie chciała.
Wiem, że gdyby nie pomoc ośrodka, nigdy by mi się nie udało! Byłam bowiem bliska uwierzenia, że nie jestem w stanie wykarmić mojej córeczki, bo mam za mało pokarmu, oraz że jedyny sposób na przewlekłe zapalenie piersi to zahamowanie laktacji. Chciałabym też powiedzieć innym młodym Mamom, żeby w przypadku jakichkolwiek problemów z karmieniem nie poddawały się zbyt szybko i w razie konieczności szukały pomocy w podobnych ośrodkach. Jestem żywym dowodem na to, że naprawdę każda kobieta może karmić swoje dziecko. Jeśli tylko dziecko prawidłowo chwyta pierś, karmienie nie boli (i to bez względu na kształt brodawek), a mleka nie ma prawa zabraknąć. Poza tym uczucie błogości i szczęścia, kiedy córeczka bezpiecznie leży w moich ramionach i z zapałem ssie pierś nie da się z niczym porównać. Czuję, że moje macierzyństwo byłoby znacznie uboższe, gdybym nie mogła karmić dziecka piersią i musiała podawać mojej córce butelkę.
Pozdrawiam,
Zosia Szczęśliwa Mama Karmiąca
(powrót)